Powoli przyzwyczajam się do swej nieobecności, powoli przyzwyczajam się do swej obojętności. I tak czasem sobie myślę, że lepiej byłoby gdyby mnie nie było.
W końcu się poddajesz. Nie walczysz, nie krzyczysz, nie płaczesz. Patrzysz obojętnym wzrokiem na to co Cię otacza i nie potrafisz już zrozumieć o co było to zamieszanie. Nie interesuję Cię już czy ktoś odejdzie, albo czy może zranić. Zgadzasz się na wszystko.