Ludzie, którzy są dla mnie ważni, z czasem traktują mnie jak powietrze. A później ni stąd ni zowąd pytają się czemu jestem w złym nastroju, bądź nie mam ochoty z nimi gadać.
Od roku, te same papierosy, te same miejsca, te same paskudne, wstrętne ryje. Już patrzeć mi się odechciewa na te wciąż zakłamane, powoli wydłubywane resztką życia, która w was siedzi, oczy.