Co u mnie? Spoko. Pomijając to, że jest fatalnie, masakrycznie, zjebanie, chujowo, nie da się żyć, wszystko się jebie, nic nie chce wyjść i takie tam pierdoły.
Nie zawsze się śmieję i cieszę jak głupia... czasem tylko siadam i patrzę się bezmyślnie w przestrzeń, a łzy same mi lecą i mam ochotę to wszystko rzucić... ale coś daje mi siłę do walki... Ale co to jest?