Nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że to już koniec, nie ma drogi powrotnej. Zaczynasz rozumieć że nic nie dzieje się dwa razy. Już nigdy nie poczujesz się tak samo. Nigdy nie wzniesiesz się trzy metry nad niebo.
Gdziekolwiek bym się znalazła, na pokładzie statku czy przy stoliku paryskiej kawiarni, to i tak w gruncie rzeczy tkwiłabym tylko pod szklanym kloszem własnej udręki, pławiąc się we własnym skisłym sosie.